Nie będzie to wykład o rodzimej produkcji filmowej. Wybrałem jednak ten tytuł w kontekście wspólnego mianownika poniższego zbioru opowieści wyjętych z życia twórców gier.
Nie spodziewajcie się panteonu znanych nazwisk. Nie opiszę Wam majątków Hideo Kojimy, Johna Carmacka czy Marcina Iwińskiego. Zaprosiłem twórców mniej znanych, o których być może nigdy byście się nie dowiedzieli. Kierowali się pasją, nierzadko byli samoukami, lecz gdy zarobili własny pierwszy milion, ich optyka się zmieniła. Nagły sukces jednych przerósł, by z innych wykuć współczesnych rekinów biznesu. Poniższy tekst będzie zapisem z kuźni ich charakterów. Widzicie, w życiu chodzi o stworzenie własnej wersji naszego „Ja” i choć może brzmi to jak linkedinowy speech ku pokrzepieniu serc, w owym stwierdzeniu tkwi cząstka prawdy.
Przebrniemy wzdłuż różnych szerokości geograficznych. Spotkamy twórców rozgrzanych możliwościami, jakie oferuje rynek gier dla kreatywnych, raczkujących przedsiębiorców. Poznamy detale ich pracy i pierwsze kwoty, jakie nasyciły ich konta bankowe. Przede wszystkim jednak poznamy ich sylwetki ze skrawkami życiorysu oraz motywację jako autorów gier. Zacznę nietypowo. Od skromnej wioski w kraju, który znacie z niesławnej, choć bujnej historii. Tutaj zaczyna się opowieść pierwszego z członków gildii. „Zaraz, jakiej gildii?” – zapewne pytacie siebie w myślach.
Gildia milionerów
Gildie skleiły się z grami wideo. Jako gracze należeliśmy bądź należymy do przynajmniej jednej. Specjalnie na potrzeby tekstu wrzucę do fikcyjnej gildii milionerów prawdziwe nazwiska. Gotowi? Nguyen Dong urodził się 23 listopada 1987 r. w Van Phuc, wietnamskiej miejscowości położonej nieopodal Hanoi i słynącej z produkcji mleka. Nguyen tutaj dorastał. Jego ojciec był właścicielem sklepu elektronicznego, a matka pracowała w lokalnym urzędzie. Rodzice nigdy nie mogli kupić mu klasycznego Game Boya z powodu regulacji prawnych. Na krajowych bazarach rządziły „legalne” kopie przenośnej konsoli Nintendo. Rodzinie udało się nabyć jednak oryginalne stacjonarne platformy firmy od braci Mario. Młody Dong zakochał się w legendarnej platformówce Super Mario Bros. W wieku 16 lat napisał swoją pierwszą grę, a były to szachy przeznaczone na komputery domowe. Studiując na Uniwersytecie w Hanoi, Nguyen znalazł się w topowej dwudziestce koderów w specjalnym konkursie. Nagrodą było zawarcie współpracy z jedyną ówczesną firmą produkującą gry w Wietnamie, Punch Entertainment. „Nie potrzebował żadnego nadzoru” – wspominał po latach jego szef w Punch, Son Bui Truong. „Nie czuł się z tym komfortowo.
Rodzice nigdy nie mogli kupić mu klasycznego Game Boya z powodu regulacji prawnych
Uznaliśmy zatem, że nie będzie musiał zdawać nam raportów”. Dong otrzymał to, co cenią wszyscy twórcy gier – kreatywną niezależność. Uparcie respektował zasadę pisania gier prostych do nauczenia się i trudnych do pokonania, co jak mantrę powtarzał Nolan Bushnell, legendarny założyciel Atari Corporation. Młody koder poczuł się wypalony tworzeniem sportowych gier na zlecenie. Gdy kupił swojego pierwszego iPhone’a, oczarowała go prostota dostępnych aplikacji, a zwłaszcza gier. „Zapamiętałem, jak ludzie grają. Jedną ręką trzymają się poręczy w pociągu”. Dong postanowił stworzyć coś dla tych wszystkich osób, które codziennie widywał, jadąc pociągiem. Zapatrzony w dewizę Nintendo – „Easy to learn, hard to master” – zawziął się i napisał Flappy Bird. Blogerzy uznali grę za kalkę Super Mario i Angry Birds. Wyobraźcie sobie wszystkie te zielony rury z Super Mario, które stanowią przeszkodę, i przypomnijcie sobie sekcje, gdzie w kultowym platformerze Nintendo pływaliśmy pod wodą. Macie obraz mechaniki Flappy Birda. Gra ukazała się w marcu 2013 r. i nie zdobyła rozgłosu. Osiem miesięcy później sława pojawiła się jak niespodziewany przypływ.
Cały artykuł dostępny w PSX Extreme 325.