Uwielbiam oglądać tę całą biomechanikę procesu twórczego, która pracuje pod naskórkiem końcowego dzieła. Często okazuje się, że za kilkoma zdaniami czy machnięciami pędzla stoją wieloletnie traumy, niezaleczone rany, rodzinne zawirowania.
Na Muminki zwykliśmy patrzeć przez pryzmat literatury dziecięcej oraz popularnej w naszym nadwiślańskim kraju dobranocki, jednak pod obłymi kształtami i pastelową paletą kryją się dwie wojny światowe, śmierć bliskich, zmagania z własną seksualnością i tarcie pomiędzy rwącą się ku niebu artystyczną duszą a sztywnymi normami społecznymi.
Sama Tove Jansson miała do swoich literackich podopiecznych ambiwalentny stosunek. Z jednej strony kochała ich, obejmowała artystyczną opieką i nigdy nie pozwoliła marketingowej machinie doszczętnie przemielić krągłych trolli. Z drugiej – męczyła ją popularność książek. To, co miało pełnić rolę autoterapii, przekształciło się w pewnym momencie w pułapkę komercyjnego sukcesu. „Nie będę w stanie napisać już nic więcej o tych szczęśliwych idiotach, którzy przebaczają sobie nawzajem, nigdy nie rozumiejąc, że zostali oszukani”, utyskiwała w 1961 r. A jednak pisała dalej. Nie dla pieniędzy, to zbyt dobre książki, by posądzać artystkę o chałturnictwo. Dolina Muminków w jakiś sposób stała się jej domem. Tak jak i wielu z nas. Każdy znajdzie tam kawałek miejsca dla siebie, bohatera, z którym w konkretnym punkcie życia się utożsamia. Adamus – młody ojciec, Adamus – aspirujący pisarzyna, Adamus – przerażony zmianami neurotyk. Wszyscy oni tam są, w szeleście przewracanych stron, w spacjach między słowami. Was też najpewniej bym tam znalazł.
Szczypta człowieka w trollu
Biografia Tove Jansson jest ważnym kluczem interpretacyjnym Muminków. Może nie zmienia wymowy utworów, ale pozwala zrozumieć ten specyficzny, melancholijny klimat opowieści. Urodziła się w 1914 r. w Helsinkach w szwedzkojęzycznej mniejszości, zatem mimo iż na papierze była Finką, po fińsku nie pisała (odmiana szwedzkiego używanego w Finlandii jest nazywana czasami językiem Muminków). Wychowywała się w artystycznej rodzinie. Matkę ojciec poznał w Paryżu, bo gdzież indziej poznają się jednostki pełne zamiłowania do sztuki? On – rzeźbiarz. Ona – graficzka, ilustratorka. Signe, bo tak nazywała się rodzicielka Tove, w wywiadzie z 1922 r. dla feministycznego „Astra” przyznawała: „Najszczęśliwsza jestem wtedy, kiedy mogę spożytkować wszystkie swoje siły”. Twórczą energią zarażała dzieci. „Nigdy ich nie rozpieszczałam […]. Pewnie dlatego obudził się w nich duch przedsiębiorczości. Mają wielką wyobraźnię”.
Nie myliła się. Tove już w wieku 14 lat pisze i ilustruje swoją pierwszą (wydaną dopiero w 1933 r.) książkę. Tworzy komiksy, opowiadania, nawet szyje sobie z koziej skóry spodnie. Poszukuje. Bardzo długo uważa, że lepiej operuje obrazem niż słowem. To właśnie jako rysowniczka odnosi pierwsze sukcesy zawodowe. W latach 30. XX w. wiąże się z magazynem Garm, dla którego tworzy ironiczne, pełne satyry polityczne prace. Punktuje faszyzm, nacjonalizm, rasizm. Śmiechem maskuje strach. Celnie – niestety – dostrzega w wyżej wymienionych globalne zagrożenie. To właśnie na łamach Garmu (w którym ukazało się ponad 500 karykatur i 100 okładek spod ręki Tove) po raz pierwszy pojawia się Muminek (sygnaturka autorki), choć wtedy jeszcze funkcjonuje jako Niuchacz.
Artystkę w dzieciństwie straszono kuchennymi trollami, które widzą, kto wyjada zapasy ze spiżarni. Prawdziwym koszmarem okazały się nie mityczne stworzenia, ale całkiem namacalny globalny konflikt. „Te «arcycholerne» czasy wojny zmusiły mnie, malarkę, do pisania baśni”. Słowo stało się sposobem oswajania nieznośnej rzeczywistości. Dwie pierwsze książki to „Małe trolle i duża powódź” (1945) oraz „Kometa nad Doliną Muminków” (1946). Obie w jakiś sposób apokaliptyczne. Emilia Padoł w artykule „Kim była Tove Jansson, autorka Muminków?” pisze: „Wielowymiarowe, inspirowane literacką klasyką – Verne’em, Andersenem, Collodim, ale także… Biblią, sięgające Bergsonowskiego élan vital, niepozbawione odwołań do bombardowanej przez ZSRR Finlandii («Kometa nad Doliną Muminków»), będą rozwijać się równolegle do biografii i doświadczeń Jansson. Gdy u niej wyjrzy słońce – pojawi się ono także nad Doliną”. W 1948 r. powstaje trzecia książka, „W Dolinie Muminków”. Jest to pierwsza część z cyklu przetłumaczona na język angielski. Z marszu staje się światowym bestsellerem. Dotychczas życie autorki było ważną składową świata Muminków. Teraz Muminki okazują się istotnym elementem życia Tove. Dwie rzeczywistości coraz silniej się zazębiają.
Swego czasu sama Myszka Miki ostrzyła sobie zęby na Dolinę Muminków, jednak ofertę odrzucono
I tak Muminka oraz Małą Mi można odczytywać jako awers i rewers osobowości artystki. Mama i Tata Muminka mają pewne rysy rodziców Tove. Jej ojca odmieniła wielka wojna. „Wysłany na front, wrócił z niego zamknięty w sobie i pogrążony w smutku. Posępny i melancholijny, napełniał się radością tylko, gdy nadciągały burze. Zabierał wtedy dzieci na niebezpieczne wyprawy. Jansson zapamięta, że sztormy na archipelagu Pellinge, gdzie spędzali wakacje, intensyfikowały przeżycia, pozwalały inaczej odebrać rzeczywistość. Przebudzały”, pisze E. Padoł. Czyżby stąd tak wielka fascynacja Tatusia Muminka Hatifnatami?
Źródeł postaci Piżmowca można doszukiwać się w lewicowym dziennikarzu i narzeczonym (lata 40. XX w.) artystki Atosie Wirtanenie. Autorka parzy się na mężczyznach, już w 1941 r. pisze w listach: „Nie mam ani czasu, ani pieniędzy, aby wyjść za mąż za jednego z nich! Nie nadążyłabym podziwiać i pocieszać”. Kiedy poznaje Vivicę Bandler, reżyserkę, ta oczywiście trafia w jakiejś formie do Doliny Muminków. Echa związku widać w postaciach Topika i Topci. „Nierozłączne, mające własny język i własny świat, śpią wspólnie w szufladzie komody i drżą przed potężną, ponurą Buką, czyli zaszyfrowanym zagrożeniem dla uczucia Tove i Viviki. W Finlandii homoseksualizm był nielegalny do 1971 r.” (za E. Padoł). Jansson w drugiej połowie lat 50. spotyka na swojej drodze artystkę Tuulikkę Pietilę, życiową miłość, a Dolina Muminków ponownie wzbogaca się o nową postać – Too-Tiki (która jako jedna z nielicznych współczuje Buce).
Niestety, choć czas w baśniach wydaje się rządzić własnymi, nielinearnymi prawami, to w świecie rzeczywistym konsekwentnie płynie przy wtórze miarowego tykania wskazówek, ba, wydaje się nawet przyspieszać wraz z rosnącą za naszymi plecami kupką przeżytych dekad. W latach 90. Tove choruje na raka piersi i płuc. W 2000 r. dostaje wylewu. Rok później odchodzi. Nad Doliną Muminków zaczyna padać deszcz.
Cały artykuł dostępny w PSX Extreme 324.